Pamiętam dobrze. Tamto popołudnie, kiedy otrzymałam widomość od K. było przesączone mętną wilgocią listopadowej mgły wpełzającej do każdej niewidocznej szczeliny, by się w niej zagnieździć pleśnią i zgnilizną. K. nie pisuje do mnie często wiedziałam więc, że idzie o coś trudnego. Krótka wiadomość o charakterze telegramu składała się zaledwie z czterech słów: "Jutro do Ciebie zatelefonuję". Czekałam. Odebrałam pewną ręką po pierwszym sygnale.
- Poznałam kogoś – wyrzuciła z siebie K. jednym tchem.
Na chwilę zaległa cisza i niemal widziałam, jak K. zagryza dolną wargę w oczekiwaniu aż coś powiem, ale postanowiłam nie ułatwiać jej tego.
- ON jest inny – kontynuowała drżącym głosem, w którym jednak była siła – tylko musisz mi pomóc. ON ma trudną przeszłość ale chce się zmienić – po tych słowach dorzuciła mniej pewnym tonem - wiem to.
Zaległo milczenie, głucha cisza mająca swą siłą zmusić mnie do reakcji.
- K. to, o co prosisz może przekraczać moje siły. Mogę zwyczajnie nie podołać...
Zawiesiłam buzujący emocjami głos, by nabrać powietrza, jednak K. nie dała mi skończyć i gwałtowne wpadła mi w słowo niemal krzycząc:
- Przestań! Wiem, że dasz radę, tylko ty możesz.
Westchnęłam i tonąc w czarnych myślach, niczym mucha uwięziona w zawiesistym sosie wyrzekłam matowym głosem:
- No dobrze. Załóżmy, że się uda, że odzyskam go dla ciebie. Tylko, co jeśli po wszystkim to ja zapragnę go dla siebie?
- Nie! - Gwałtownie zaprzeczyła K. - Nie. A wiesz dlaczego nie? Bo mnie kochasz.
Czas pokazał, że obie miałyśmy rację...Naprawiłam go i pokochałam ale oddałam go K., bo ją kochałam bardziej. A ON stał się naprawdę wyjątkowy. Elegancki, zapraszający, jakby chciał powiedzieć "No chodź, usiądź i zapomnij o upływającym czasie." Właśnie dlatego... zrobię sobie takiego samego :)
Zapomniany grat
Powyższa, luźna fantazja na temat starego stolika oklejonego tapetą, obżartego przez korniki i sypiącego się każdą po nich szparą, to oczywiście żart. Jednak faktem jest, iż pewien podstarzały jegomość został do mnie dostarczony w celu próby odratowania utraconej dawno przez niego godności.
A nie było to łatwe...tapeta odeszła po namoczeniu jej i zeskrobaniu, pod spodem znalazłam fornir w przyzwoitym stanie, choć jak sito podziurawiony przez korniczki. Nieproszonych gości wypędziłam środkiem do tego przeznaczonym (Xirein). Częściowo powstrzykiwałam go w otworzy, potem stolik zapakowałam w folię i zostawiłam tak na 24 godziny. Myślę, że nikt nie przeżył...Sprężonym powietrzem przedmuchałam kornicze korytarze, wydmuchując z nich pył. Potem papierem ściernym o gramaturze 120 do 200 przeczyściłam fornir uważając aby nie zetrzeć go całkowicie. Tam gdzie był niedoklejony wstrzyknęłam klej...powinno się trzymać:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz