Czasami trzeba zrobić krok w tył, albo raczej postać spokojnie w miejscu, kiedy cały świat pędzi gdzieś na złamanie karku. Czasami trzeba narwać jarzębiny, powąchać nasiąkniętą wilgocią ściółkę leśną i napalić rankiem w kominku. Stanąć w oknie i popatrzeć na zorane ściernisko. Wyprawić dzieci do szkoły, zrobić sobie kawę na mleku. Czasami trzeba się uspokoić tak po prostu, na życie. Wysłuchać z uwagą pomrukującego ostatnią letnią burzą nieba, nacieszyć widokiem napęczniałych wodą chmur, wiszących nisko nad naszymi głowami. Zapatrzeć w dal, wejść wprost w ranną mgłę. Posłuchać śpiewu ptaków, nim zamilkną do wiosny. Nie myśleć, że coś musimy zrobić, komuś coś udowodnić, zaimponować, dokądś zdążyć.
Moje "trzeba" pewnej wrześniowej niedzieli kazało mi zrobić doniczki z wymalowanymi dyniami. Podkradłam z gabarytów wiadra, które były już pordzewiałe i nieprzydatne do przeznaczonego im użytku. Jako baza poszła farba kredowa, ale i zwykła ścienna akrylowa ( w przypadku niebieskiego), dynie są malowane akrylami, całość zabezpieczona woskiem i lakierem (miejscowo na malunki), a tło odrobine wycieniowane woskiem barwionym...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz