stycznia 14, 2021

Monsieur Le Pig



Słońce tego listopadowego poranka jedynie z lekka przeświecało przez wiszące bardzo nisko nimbo-cumulusowe chmurzyska, obrzmiałe deszczem i zasnuwające swymi obszernymi cielskami niemal całe niebo, próbując zamienić zbrylone szadzią grudki ziemi w lepkie błotko. Gdzieś nieopodal słychać było miarowy chrzęst stąpnięć jakiegoś masywnej postury osobnika, o czym świadczyły cmoknięcia towarzyszące wsuwaniu kończyn ów postaci w głębsze-rozmokłe warstwy gruntu. 

Nagle zza obłażącej białą farbą zagrody dało się słyszeć lekko chropowaty, gardłowy głos:

- Dzień Dobry Monsieur Le Pig.

Niewielkie uszka osadzone na szczycie zwalistego cielska ledwie widocznie zastrzygły, zaś zwisający fałd tłustego podgardla naprężył się podążając za głową i wzrokiem małych oczek.

- Bonjour Henryko – padła odpowiedź zaintonowana zaskakująco piskliwym, jak na tak solidnej konstrukcji postać, głosem.

Monsieur Le Pig lekko skłonił głowę pulardzie Heni i nie zaszczycając jej ani jednym więcej spojrzeniem wolno ruszył w dalszą część swego obchodu. Nie miał obowiązku tutaj kłaniać się nikomu, jednak chciał tym wieśniakom pokazać odrobinę klasy. Jako rasowy knur wielokrotnie nagradzany, był championem tej zapadłej farmy, która do tej pory hodowała jedynie blade angielskie świnie rasy yorkshire. Jego matka podobno była francuską, o czym bardzo lubił rozprawiać, wtrącając zawsze do wypowiedzi kilka słów w swym ojczystym, jak mniemał, języku.

Szeroki, niczym szacowny zad Monsieur Le Piga, strumień patetycznych myśli skupionych na cudowności własnej osoby został był przerwany niemiłym dźwiękiem warczenia i drapania. Zaintrygowany knur zbliżył się do sztachet ogrodzenia wysuwając za nie swój ciężki łeb, na który niemal natychmiast posypała się kaskada błotnistej ziemi. Gdy pierwszy szok minął Le Pig ujrzał sprawcę tej niemiłej niespodzianki. To umaszczony w lisie barwy pasterski corgi próbował zakopać kość tuż przy płocie.

- Co robisz prostaku – zakwiczał Le Pig – nie widzisz, że całego mnie wybrudziłeś?

- O przepraszam Panie Świniu, nie zauważył żem – zaszczekał pies.

- O mon Dieu – fuknął Le Pig zblazowany – po pierwsze żaden Pan Świń tylko Le Pig durniu, a po drugie...ech, co ja ci będę tłumaczył, taki wsiok, jak ty nic nie zrozumie.

Pies wypuścił z paszczy kość i świdrującym wzrokiem spojrzał na knura, uśmiechną się szczwanie i odezwał bezczelniejszym jeszcze tonem:

- No jam wsiok i ty wsiok ale gadaj, jak chcesz. Za kilka dni przyjeżdża ponoć ze Francyji pudlica dla córki farmera, to se będziesz z niom po farncuskiemu rozprawiał.

Kiedy wybrzmiały te słowa maleńkie ślepka Le Piga niemal wyszły z oczodołów a cofnięta, dolna szczęka opadła ukazując rządek poczerniałych ząbków. Ryżawy pies bez słowa już chwycił swą kość i na odchodne obdarzył zastygłą bez ruchu postać świni przeciągłym spojrzeniem, w którym jasno błyszczały iskierki drwiny.

Le Pig następne trzy dni nie wychodził z chlewika, odmawiał pokarmu zalegającego w jego kamiennym korycie. Pobladł, uszy mu oklapły a szorstka niegdyś szczecina przerzedziła się ukazując miejscami łysawe placki. Czwartego wieczoru przy jego legowisku stanęła pularda Henia i błagalnym głosem zagdakała:

- Le Pig musisz coś jeść, bo osłabniesz.

Knur podniósł z wysiłkiem łeb i mętnym wzrokiem spojrzał na kurę.

- Jest mi wszystko jedno – rzekł zrezygnowanym głosem - wszystko stracone i tak.

Westchnął posępnie i kontynuował:

- Bo widzisz ja nawet nie wiem, czy pochodzę z tej Francji. Wymyśliłem to. Podczas rolniczych festynów, na jakie zabierał mnie farmer, usłyszałem kilka słów w tym języku...ot i cała moja znajomość. A teraz wszystko przepadnie tyle lat budowania własnej renomy i zdemaskuje mnie jakaś... pudlica.

Pularda tylko kłapnęła dziobem i odezwała się niezwykle dojrzałym głosem:

- Le Pig myśmy wszyscy o tym wiedzieli, nikt zwyczajnie nie chciał wchodzić z tobą w dyskusje, bo jesteś niemiły. Życie już takie jest. Jesteś tym kim jesteś. Ja jestem pulardą, po to żeby kiedyś na talerzu lepiej smakować. Ty mój drogi, niezależnie od swych osiągnieć, za jakiś czas staniesz się skwierczącymi plasterkami bekonu wybornie smakującymi z jajecznicą. Nie do nas należy ten wybór. Ale to jacy jesteśmy...to już tylko i wyłącznie sprawka naszych decyzji.

Kiedy następnego ranka farmer otworzył wrota stodoły ukazał mu się pusty chlewik. Długo nawoływał po zagrodzie ale Le Piga nigdzie nie było. Może uciekł przed wstydem, może nie chciał konfrontacji a może wyruszył w podróż, szukając prawdziwego siebie...championa lub świni po prostu.

Zatem być czy nie być? A może być świnią, a może człowiekiem? Ważne aby w lustro dało się spojrzeć...

Do historii o Le Pigu oraz próby jego odzwierciedlenia na komodzie zainspirował mnie obraz Daniela Kesslera zatytułowany "Le Pig" właśnie :)


Le Pig i jego historia

Do prób przeniesienia na komodę malowidła zainspirował mnie obraz Daniela Kesslera. Poza tym, że podobał mi się wizualnie i kompozycyjnie, to nurtował mnie jego tytuł - Le Pig...Bo przecież "le" to męski rodzajnik francuski, zaś "pig" to słowo angielskie. Dlatego przyśniła mi się świnia z angielskiej farmy o rzekomo francuskich korzeniach a przerwa międzyświąteczna wydała się idealnym momentem na takie eksperymenty. O technikaliach za dużo nie będę się rozwodziła, bo pracę z farbami kredowymi omawiam chyba w co drugim wpisie...Tutaj bazą był podkład z farby Liberon w kolorze Złocisty Kłos położony na dawno temu malowaną komodę, której czerwony kolor zainspirował mnie do zaczepnych przecierek później.

Żółć położyłam w dwóch warstwach, potem z resztek farb wymieszałam kolory do cieniowania tła...trochę czarnego, trochę zieleni.. Po przeschnięciu wilgotną szmatką rozcierałam nałożone cienie. Gdy uzyskałam zadowalający mnie efekt chwyciłam za papier ścierny i zrobiłam pierwsze bazowe przecierki do koloru czerwonego.
.Korzystając z podpowiedzi w formie wyświetlanego obrazu wykonałam szkic i zabrałam się za jego wypełnianie.

Po wypełnieniu podstawowych konturów nadszedł czas na cieniowanie Le Piga i to trwało najdłużej...Wymagało nakładania warstw, rozcierania ich, korekt, ponownego nakładania etc...


Całość zabezpieczyłam woskiem Liberon, zaś po wypolerowaniu dołożyłam jeszcze trochę cieni woskiem barwionym Liberon - Dąb Ciemny.

I tak moja prekursorska komoda stanęła w pokoju zabaw moich chłopaków :) choć wcześniej pozwoliłam sobie na kilka stylizowanych fotek...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Chataodnowa.pl , Blogger