lutego 13, 2021

Walentynkowy flirt z postarzaniem

Kiedy włożyła rękę między jodłowe gałęzie, by utorować sobie drogę spadła na nią kaskada sypkiego puchu, zawieszonego delikatnie na wyższych partiach drzewa. Zmrożony pył osypał chłodem jej policzki zaczerwienione od szybkiego marszu i w jednej chwili zamienił się w kropelki wody. Starła je wierzchem dłoni otulonej futrzaną rękawicą. Przystanęła na chwilę, by się rozejrzeć i ocenić czy nie zboczyła ze ścieżki, której udeptaną wstążkę wijącą się między drzewami zupełnie przysypał świeży śnieg. Jej nozdrza gwałtownie wciągając mroźne powietrze poruszały się, jak chrapy zdyszanego konia. Spłoszona jakimś szmerem podniosła głowę i obejrzał się za siebie. Nikt jej nie ścigał, choć uciekała. Gdy o tym pomyślała poczuła ukłucie wstydu. Wymykając się cichaczem z leniwych objęć snu zostawiła za sobą wszystko, co ciepłe i dobrze znane. Mrok wokół niej zaczynał blednąć. Porzuciła więc swe wątpliwości, tam gdzie stała i mocniej ściskając wiklinowy kosz ruszyła dalej. Chciała zdążyć na spotkanie, by nic nie stracić z tych krótkich chwil danych im tylko na czas nie dłuższy niż mrugnięcie powieką. Jeszcze kilkanaście kroków i będzie. Skrzypienie furtki, jak żałosny jęk sumienia znów przypomniał jej, że dopuszcza się zdrady. Zignorowała je, bo była już blisko. Czuła, że i on już się zbliżał. Gdy weszła za róg drewnianej przybudówki szybkim spojrzeniem sprawdziła, czy wszystko jest, jak być powinno. Odetchnęła z ulgą, otrzepała z grudek śniegu sukno spódnicy i przysiadła wygodnie przy stoliku. Wyjęła zapasy z kosza i delektowała się wewnętrznym drżeniem oczekiwania. Właśnie wtedy, gdy przymknęła powieki poczuła delikatną pieszczotę na skórze twarzy. Czuły dotyk spoczął najpierw na jej powiekach, musnął czubek nosa i sięgnął delikatnie rozchylonych w półuśmiechu ust. Jest. Przyszedł. I tylko to się liczyło. Wschód Słońca - czuły kochanek coraz śmielej obejmował ją swoim blaskiem. A ona zapomniała o zdradzie, poczuciu winy, żalu, bo dla tych kilku chwil był warto.

I przepadła dziewczyna...przepadła w uwielbieniu dla Wchodu Słońca – jedynego i niepowtarzalnego za każdym razem, no i dla postarzania, skrobania, patynowania mebli tak romantycznych w końcowym anturażu, jak najromantyczniejsza historia z pieprzykiem.


Dla zabawy

W tak zwanym międzyczasie, między malowaniem mebli na biało, szaro, czarno, jak sobie kto życzy, dla rozrywki, chciałam potestować z mocnym postarzaniem i patynowaniem mebli. Nie traktowałam takiej stylizacji "furniturów" do tej pory poważnie. Była dla mnie zbyt przerysowana i niepraktyczna. Chciałam jednak popróbować sama, żeby zwyczajnie się poduczyć, poczytać, obeznać. I tak musiałam zacząć od środków do stylizacji. Jednym ze sposobów tworzenia struktur, chropowatości jest użycie środka zwanego Salt Wash, ja nie miałam takiego proszku i nie chciałam go zamawiać tylko po to aby się pobawić, bo byłaby to dość droga zabawa. Sięgnęłam zatem po zwykłą sodę oczyszczoną, która też wchodzi w reakcję z wodą a wymieszana z farbą daje iluzję struktury powstałej w wyniku działania czynników atmosferycznych na kilka warstw farby. Do malowania starczyły mi kredowe i kazeinowe pozostałe po poprzednich pracach, no i oczywiście woski. Wosk bezbarwny do zabezpieczania i separowania  warstw farby, krążek woskowy do miejscowego aplikowania między warstwami i strukturami oraz wosk ciemny, do patynowania i wykańczania. I jeszcze narzędzia, jak skrobaki, dłutka, papier ścierny...


Na poważnie

Kiedy na kupioną na pchlim targu półkę oraz stolik -tacę nałożyłam pierwszą warstwę farby, miejscowo potraktowałam woskiem, kolejnym kolorem oraz mieszanką farby z sodą stało się coś dziwnego...zaczęłam się wciągać w ten proces. Gdzie nałożyć kolejną warstwę, gdzie strukturę, może trochę szablonu? 



Najbardziej satysfakcjonujące były dla mnie przecierki, oskrobywanie kolejnych warstw i pozwalanie aby farba odpryskiwała w miejscach, gdzie pod spodem był wosk ukazując kryjące się inne odcienie farb lub bazę półki. Jest to taki magiczny moment, kiedy widzimy już niemal efekt końcowy, który kusi poetyckim wyglądem. Całość zabezpieczyłam woskiem bezbarwnym, który wysycił kolory i wyostrzył różnicę między warstwami. Na koniec pieszczota pędzlem z nałożonym nań woskiem ciemnym oraz zaznaczanie krawędzi, przetarć oraz elementów zdobniczych.
Tak powstał mój walentynkowy stolik i półeczka do marzenia o romantycznych uniesieniach przy dobrym winie i książce.
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Chataodnowa.pl , Blogger