września 16, 2021

Violetta V. i ja

No trochę trudno nam się było dogadać, bo ja jestem bardziej boho, tak z natury. Roztrzepana, z paznokciami na oślep dopadniętymi przez obcinaczkę i rzęsami zamiast misternie pokrytymi tuszem, pofarbowanymi mazią, którą aktualnie paciam pędzlem. A Violetta chciała być glam...i taka złota. Babom to zawsze trudno się dogadać, bo takie zawzięte, pamiętliwe france jedne. Ale nam się jakoś udało. To znaczy... kazałam Violetcie siedzieć cicho i pozować 😉 A ona z naburmuszoną miną zrobiła to, co potrafiła najlepiej...wyglądała 🙂 Violetta V. i ja. Boho-glam jak się patrzy 🙂

Historia zaczyna się tak, że dostaję zdjęcie zabidzonej szafencji z obdartymi rantami. Ale babka miała serce, to wiem na pewno :) Więc postanowiłam przygarnąć ją na warsztat o zrobić mały lifting.


Ja niespecjalnie lubię makijaż ale tej sierocie z całą pewnością był potrzeby... Po przeszlifowaniu, doklejeniu miejscami okleiny i wyszpachlowaniu ubytków przyszedł czas na kolor...Dostała moja sierota gładką powłokę (malowana pędzlem) akrylowej farby Newcoulors ale zabezpieczyłam ją juz tylko woskiem bezbarwnym, zaś rany "wyciągnęłam" moim ulubionym ciemnym. Tylko po to, by bryła nie była taka "płaska" w odbiorze wizualnym. Gałki oraz zamóiwione na Allegro nóżki potraktowałam złotym sprejem...oczywiście uprzednio zmatowiwszy i odtłuściwszy rzeczone przedmioty :) I przyszedł czas na coś extra...Na szufladach odpryskałam z szablonów wyciętych na zamówienie liście monsterry, które "podkręciłam" złotą pastą oraz cieniem z wosku. No i jest oan Violetta V.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Chataodnowa.pl , Blogger