października 07, 2021

Titti czyli Concetta


 Titti to zdrobnienie od cudnego włoskiego imienia Concetta. To imię nadałam nieopisanej jeszcze bohaterce historii, pięknej, pewnej siebie, Włoszce pochodzącej z Toskanii, której czarne tęczówki okalające źrenice potrafią na wieki uwięzić serca wielu nieostrożnych mężczyzn. Ale nie dałam rady. Bałam się banału lub mdłego posmaku ugłaskanego romansu może? A Włoszki takie nie są. W jednym ruchu ręki odrzucającej na ramiona włosy mają więcej zmysłowości, niż ja potrafiłabym wykrzesać wyginając się zalotnie godzinę...No i zwykłe dżinsy i t-shirt noszą, jak najlepszą kreację od Versace.

Z mojej, zbyt krótkiej stanowczo, wycieczki po Toskanii, poza widokami, utkwiły mi we wspomnieniach obrazy kobiet. Sprzedawczynie zatrudnione na straganach w San Gimignano obłaskawiały klientów profesjonalnie, choć z lekką dozą zblazowania, co by zapewne nie pomyśleli, że tacy oni ważni. Kiedy po dwugodzinnej wspinaczce rowerowej, tak rowerowej wspinaczce właśnie, dotarliśmy opasaną cyprysami Vią Val D'Orcią do wzniesionego na szczycie wzgórza malowniczego miasteczka Monticchello, to nie kto inny, jak zgrabna kelnerka o twarzy Giny Lollobrygidy, patrząc na nas niewidzącym wzrokiem stwierdziła - "Nie mamy wolnych miejsc". Taras w restauracji świecił pustkami ale urażeni odmową po czasie dopiero zrozumieliśmy, że spoceni rowerzyści nijak wpisywali się w obraz malowniczej toskańskiej knajpki z widokiem. Nic to, bo uliczkę dalej znaleźliśmy bez problemu miejsce w, ujętym na stronach przewodniku Michelinea przybytku noszącym imię właścicielki, Darii. Przyjęto nas tutaj, jak każdego innego klienta, który w eleganckim odzieniu kosztuje Toskanię. Jednak ocierające się o posmak kuchni fusion, Tagliolini al Tartuffo stawały nam kluchą w gardle, czego powodem była informacja znaleziona (już po zajęciu stolika) w przewodniku, iż koperto wynosi tutaj...bagatela 70 euro za osobę...(Przeliczyliśmy - nie mieliśmy tyle w portfelu nawet;) ). Drżącą ręką podnosząc rachunek nawet nie zauważyłam położonych obok niego, a spakowanych nam na drogę przez właścicielkę, tradycyjnych migdałowych ciasteczka amaretti. Przez zamglony emocjami wzrok dostrzegłam kwotę koperto...7 euro i dobroduszny uśmiech właścicielki, która żegnała nas w drzwiach niczym prawdziwa włoska mamma. Księżyc wschodził nad murami Pienzy, gdy doturlaliśmy się do miasteczka. Znów utrudzeni, od stóp do głów pokryci pyłem piaszczystych dróg. Ciągnąc opustoszałymi po zmroku uliczkami nasz dziwaczny rowerowy korowód dotarliśmy do placu katedralnego. A tu...? Zbite w niewielkie grupki włoskie staruszki rozsiadłe na przyniesionych krzesłach popijają wino i oglądają uliczny mecz rozgrywany przez dzieciaki. Skąpani w srebrzystym świetle czerwcowej przedpełni mali futboliści radośnie biegali po starym bruku, za nic mając powagę najważniejszego zabytku miasta ufundowanego przez samego papieża Piusa II. Doglądające ich staruszki natomiast gorliwiej wymieniały między sobą nowiny minionego dnia, niż baczyły na rozbrykane towarzystwo. I choć magnesiku na lodówkę z tego miasteczka nie mam, to nie żałuję. Nie żałuję ani jednego kadru utkwionego pod moimi powiekami, które, zmieszane ze smakiem Chianti i dobrej oliwy, doprawione zapachem cytryny dopiero, co zerwanej z drzewa, prowadziły moją rękę paciającą po małej szafeczce wspomnień. Czy jest na niej chłód kamieni zabytkowych willi, udzielających cienia turystom? Czy dostrzec można atmosferę, starych domostw, których fasady noszą ślady renesansowych fresków? A może da się z niej wyłuskać niezobowiązującą prostą elegancję kamiennych donic wysadzonych hortensjami i bukszpanem? Jeśli nie...trudno, przełknę to. Dla mnie Titti, w każdym razie, jest wspomnieniem, wrażeniem i wzruszeniem nad miejscami, jakie widziałam...


Ze starego nowe, z nowego stare

Lubię malować dla siebie lub od siebie...Gdy nie ogranicza mnie nic, może jedynie obrany wcześniej jakiś motyw przewodni. Lubię też bawić się fakturą mebli. Nakładać warstwy, patynować, przecierać. Nie jest to zabawa typu: pomaluję i zetrę to tu, to tam. Trzeba wiedzieć jaki efekt uzyskać konkretnym zabiegiem. Ale większą część tej wiedzy można znaleźć w Internecie. Są warsztatowo-domowe sposoby na stworzenie patyny, struktury, warstw...I tutaj dochodzimy do miejsca, gdzie czegoś nie lubię. Nie lubię sprzedawania, czasami na siłę, usług szkoleniowych, produktów - czasami niesamowicie drogich - osobom niedoświadczonym, podczas gdy można podpowiedzieć kilka wskazówek. Facebookowe grupy, które kreują się na pokazujące prace amatorów i służące do wymiany myśli i doświadczeń coraz częściej tworzą kółka wzajemnej adoracji. Udostępnimy (wcale nie szałowy) post Pani A, jeśli ona wymieni w nim produkty sprzedawane przez Panią C, ta zaś w zamian pochwali naszą grupę. Zareklamujemy potem warsztaty Pani A i C, no i wszyscy będziemy radzi...Wiem, wiem trochę w tym jadu, ale to jest moje miejsce, więc jak sobie tutaj jadem nie poleję, to gdzie? ;) Polecam więc czytać, szperać i podpytywać, tych oczywiście, którzy nie rugają za pytanie, bo przecież lepiej wydać kilkaset złotych na kurs u jakiejś miłej Pani ekspertki ;) lub zakupić gotowy mebel, najlepiej także u którejś z nich ;) No nawyrzekałam swoje bolączki to teraz do rzeczy...

Ja do tworzenia warstw stosuję wosk, między warstwami róznych farb...potem je lekko skrobię skrobakiem lub przecieram, strukturę uzyskuję ze zmieszania z farbą, w różnym stosunku, sody oczyszczonej, która reagując z wodą tworzy piękne "wykwity"...aby zatrzymać reakcję wystarczy zabezpieczyć ponownie woskiem blokującym dochodzenie wilgoci i powietrza...


A tak cały efekt Concetty ;)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Chataodnowa.pl , Blogger