stycznia 13, 2022

Rodzinne pamiątki w domu


Dom rodzinny nosimy w sercu przez całe życie. Pamiętamy dobrze smak maminej pomidorówki, zapach ojcowskiej wody kolońskiej, to jak stary zydelek, na którym zasiadało się obierania kartofli, służył nam za konia w dziecięcych zabawach. Kiedy już jesteśmy dorośli i sami tworzymy nasze domy chcielibyśmy w nich kawałka dawnych czasów, czegoś co będzie świadectwem ciągłości naszej rodziny, co przywiedzie na myśl dawne wspomnienia. Warto wówczas zainwestować swój czas lub zlecić komuś, odnowienie nawet niedużych mebelków "zagrabionych" rodzicom czy dziadkom. Krzesełko, stolik, szafka... Meble wykonywany dawniej charakteryzowały się solidną budową, więc mogą nam posłużyć jeszcze długie lata. Dodatkowo taki detal często wybija się na tle używanych obecnie  "sieciowiaków", a powiązany z nimi wzorem, kolorem czy materiałem wykonania nada wnętrzu charakteru i ciepła. 

Jabłuszkowy stolik

Pierwszy trafił do mnie stolik w stylu art deco, który pochodził z domu babci mojej znajomej. Obie panie łączyła silna więź, a na tym właśnie stoliku tradycyjnie dmuchane były świeczki ustawione co rok na urodzinowym torcie. Stolik w pewnym momencie trochę obniżono, by pełnił zapewne funkcję popularnych obecnie stolików kawowych. W nowej aranżacji miał pasować do wnętrza z wybijającymi się jasnymi mebelkami w stylu prowansalskim. Mariaż art deco i pachnącej lawendą Prowansji? Profanacja? A jak do tego dorzucę życzenie wykorzystania motywu jabłek, bo dziadkowie znajomej mieli sad? Karkołomna karkołomność. Wymyśliłam więc aby odsłonić deseń sklejki, zachować charakterystyczne dla art deco silne rysy geometryczne w postaci kół  - obręczy a wewnątrz umieścił łagodny i sielski obraz jabłek. Nogi otrzymały biało-beżowy kolor spatynowany lekko farbą i woskiem. Całość została solidnie zalakierowana do użytku, bo stolik to jednak mebel użyteczny i o trwałość trzeba zadbać.





Obdarty biedaczek

Z tego samego babcinego domu pochodziło strasznie pokaleczone krzesełko. Poobijane, czarne od brudu ale przecudne w swej szlachetnej budowie. Piękne gięte nogi i wsporniki, cudna sztukateria na oparciach i siedzisku. Ten jegomość z całą pewnością był starszy od stolika i wymagał nie tyle dużego nakładu pracy, co cierpliwości oraz uwagi. Postanowiłam oczyścić do drewna siedzisko, braki w zdobieniach uzupełniłam szpachlą i pędzlem. Niektóre jednak świadectwa historii, jaką przeżył staruszek były głębsze niż powierzchowne szlifowanie. Chciałam je jednak zatrzymać i celowo ich nie wygładzałam, to one nadają meblowi autentyczności. Nogi oraz oparcia dostały ten sam kolor, co stolik aby wpasować go w przyszłe wnętrze. I tak oto powstał mój staruszek-biedaczek.




Maszyna w funkcji komody?

Teraz historia pewnej maszyny, na której młoda dziewczyna uczyła się szyć. To nie byle jaka maszyna, tylko klasyczny model Łucznika. Służyła dobrze latami stojąc w kuchni, niedaleko pieca. Potem przyszły nowoczesne modele i maszyna poszła w kąt. Ale dziewczyna, która w międzyczasie stała się dorosłą kobietą stworzyła swój dom i o starej przyjaciółce nie zapomniała. Wysłużony sprzęt trzymała w składziku z planem przywrócenia mu dawnej świetności. I tak pewnego dnia maszyna trafiła do mnie. Pokryta grubymi warstwami kurzu zmieszanymi z kuchennym tłuszczem. Najpierw dzień po dniu oczyszczałam ją z tych warstw za pomocą mydła z wodą, potem szlifowanie. Fornir dostał nowy - ciemny kolor aby zamaskować widoczne zabrudzenia, których nie sposób było się pozbyć. Potem dwie warstwy lakieru. Najbardziej problematyczny okazał się blat, gdyż wyłupane na brzegach fragmenty forniru musiałam przyszpachlować i jakoś zamaskować ten zabieg. Wymyśliłam czarne paski nawiązujące do koloru metalowych części, także odtłuszczonych i na nowo pomalowanych.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Chataodnowa.pl , Blogger