Moja
skromna wariacja urodzinowa na temat malowania, to prezent dla samej
siebie. To amulet na odwagę. Dobry omen na przyszłość. Moje małe,
prywatne katarsis. Bo, jak maluję, to czuję dużo więcej. Myślę
intensywniej. Wtedy też przychodzą do mnie zupełnie inne słowa i
skojarzenia, niż zazwyczaj. Zgrabiam je w kupki, układam w koszyku
wyobraźni i wyplatam z tego wiersze. Dziwne, bo ja nie pisuję
wierszy...ale nieznajoma z szafeczki była nieugięta. Kazała
wymyślić siebie całkowicie i do końca. Więc oto moja Nieznajoma, niewprawną ręką malowana, i z uskładanych w kobiałeczce myśli, w
słowach utkana:
Spod
powiek smogiem tęsknoty zasnutych,
słowa
lepką myślą nasiąknięte wyciągnęłam.
Dobre,
złe, i te nijakie - bez wartości ofiarowane
drżącym
poszumem z ptasich skrzydeł
wysyłam
do Ciebie wszystko, co nam.
Nic
mądrego, nic pięknego. To tylko ja.
Daj
mi za to ziemi brunatnej grudeczkę
Daj
szafiru nieba miareczkę
Daj...
Nakarmiłam
Cię jedyny pękatymi upiorami
w
snach zalęgłych szczurzym smrodem.
Upoiłam
Cię mój luby pstrokatymi łzami
z
marzeń wysiękłymi w skonania chwili.
Ułożyłam
cię do snu nad ranem,
kołtun
z włosów na poduszkę.
Daj
mi za to konwalii wonnych bukiecik
Daj
lśniący z księżyca amulekcik
Daj...
Artystyczna wizja
Od czasu, do czasu, między codziennymi obowiązkami, między meblami, które robię dla innych, potrzebuję czegoś dla siebie. Potrzebuję wolności i wrażenia, że nic w mojej kreacji mnie nie ogranicza. Pozostała po poprzednim projekcie własnym jedna szafeczka z kompletu, wydawała się idealna do takiego celu.
Baza miała być czysta, w miarę jednolita. Stąd pomysł na asymetryczne zestawienie czerni ze złamaną bielą ożywione połyskiem złota miedzy nimi. Farby na szafkę nałożyłam warstwowo, trochę woskując między warstwami, aby dla urozmaicenia zrobić lekkie przecierki. Pod białą część położyłam beż, by przecierki go odsłoniły. Chciałam uzyskać wrażenie warstwowego tła. Technicznie:
Czerń - krok1 - opalizująca czerń od Liberon, krok 2 - na to matowa czerń tej samej firmy,
Biel - krok1 - Muśliowy Beż Liberon, krok2 - kredowa perłowa biel też od Liberon.
Potem szkic i wypełnianie go farbami. Twarz miała stać się centrum obrazu. Atrakcyjna ale naznaczona. Trochę koloru dla skupienia uwagi, ot i postać gotowa :) Tylko tyle, ale dla mnie aż tyle. Malarstwo wielkich mistrzów zawsze robiło na mnie wielkie wrażenie: mistrzowie florenccy i ich nieziemskie barwy, światło
na obrazach Caravaggia i Vermeera, a animowany film "Twój
Vincent" oglądałam z otwartą buzią. I to wszystko takie piękne, tak wiele talentu wymagające, zawsze mnie onieśmielało...ale malując meble, nabrałam odwagi. Pierwsze próby wychodziły fatalnie - jednak testowałam różne rodzaje farb i technik. Trochę paciałam olejami (ale za wysokie progi jeszcze, może za czas jakiś), mam trochę suchych pasteli, ale najwygodniej obecnie maluje mi się dobrze kryjącymi akrylami renesans. W końcu coś powoli zaczęło wychodzić. Spod pędzla patrzyły na mnie wycieniowane oczy, usta, w zależności od prowadzenia linii, były albo smutne, albo uśmiechnięte... Jedyne w swoim rodzaju uczucie. I choć dalej muszę podpatrywać tu i tam, uczyć się kształtu, światła, to czuję, że nie jest to już dziedzina dla mnie niedostępna. Może i śpiewać zacznę? :)
A potem w głowie zrodził mi się wiersz i pomysł aby jeszcze i jego na szafce fragmentami umieścić. To w końcu moja urodzinowa szafka. A 40-stkę kończy się raz, więc co mi tam. Trochę zbyt gruba krecha moim zdaniem do pisania...następnym razem w ruch pójdzie cienkopis. Ale i tak z efektu jestem zadowolona... W okolicy jest też niszczejąca, ale niezwykle piękna, ruina starej cegielni. Bardzo chciałam zrobić tam sesję dla któregoś mebla... I nieznajoma wydawał się wprost idealna do tego celu...jeszcze trzeba było zaciągnąć tam męża z aparatem, no ale to był przecież urodzinowy prezent...więc skrupulatnie z tego skorzystałam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz