Od dłuższego czasu moja mama chciała zostać szczęśliwą posiadaczką bujanego fotela umieszczonego na jej nowo wybudowanym tarasie, który otaczają pilnie wypielęgnowane kwiaty. Szukałam więc wytrwale w różnistych ogłoszeniach...po OLX-ach i Marketplace'ach...Długo, długo nic i zjawił się taki paskudny. Ze strasznym siedziskiem, w nijakim, wypłowiałym, kolorze. No idealny materiał do zmiany ;) Zakupiłam więc to "cudo" i postanowiłam wyszykować rodzicielce na Dzień Mamy. Poza zafiksem na kwiaty, mama uwielbia swoje kury...ja uwielbiam ich jajka i nic poza tym. Boję się tych lecących ku mnie potworków, jak chmara fantastycznych bojowników z dziobami wysuniętymi przed siebie, gdy tylko wchodzę do zagrody...Jednym słowem choć na wsi się wychowałam, to z kurami nie jestem psiapsi... W każdym razie postanowiłam na fotelu kwiaty i kury połączyć w jedno...i umieścić malunek z dwiema kurkami z kwiatów zbudowanymi właśnie...
Co do fotela natomiast, to w tym wypadku trzeba było chwycić za szlifierkę, by na podłokietnikach i kawałku oparcia odzyskać ładne drewno. Pozostała część oczywiście przygotowana pod malowanie, jak zwykle. Do materiału w kwiaty i swojej fantazji o kurach z kwiatów dobrałam farby Newcoulors. Płozy dodatkowo zalakierowałam, bo to części mocniej eksploatowane. Trochę wosku ciemnego dla uzyskania głębi...i można fotel wstawiać na taras.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz